Zalipie nazywane również malowaną
wsią stało się ostatnio popularnym miejscem nie tylko w Polsce, ale też poza
granicami kraju. Wielokrotnie przodowało w internetowych rankingach na
najpiękniejsze miejsce czy wieś. Z tego też powodu miałam pewne obawy przed
moją drugą wizytą w tym miejscu (pierwsza, nieplanowana miała miejsce kilka lat
temu). Popularność turystyczna niestety rzadko zwiastuje coś dobrego. Całe
szczęście mogę śmiało powiedzieć, że prawie nic się nie zmieniło. Zalipie pozostało
piękną, ale przede wszystkim zwyczajną wsią. Nie wiem, czy to ja miałam takie
szczęście, czy taka cisza i spokój panuje tam zawsze, ale mam nadzieję, że tak już
zostanie. Mimo wspomnianej „zwyczajności” Zalipie ma coś, co wyróżnia je na tle
innych wiosek i sprawia, że już takie zwyczajne nie jest… są to oczywiście
pięknie malowane chaty.
W ostatnim poście dotyczącym darmowych atrakcji Lizbony zabrakło jednego podpunktu, ale nie, nie przez przypadek… tej „atrakcji” warto poświecić cały post. Mowa o azulejos, które zdobią budynki Lizbony i które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki potrafią dodać uroku nawet najbardziej zaniedbanemu z nich. Wierz lub nie, ale odnajdywanie i podziwianie co rusz to piękniejszych kompozycji azulejos to niemała atrakcja. Jest w nich coś, co sprawia, że każdy odwiedzający Lizbonę musi przywieźć co najmniej kilka fotografii z azulejos w roli głównej. W tym też nie jestem gorsza od innych. Nie każdy jednak zastanawia się, skąd się wzięły, po co i na co owe azulejos (chociaż to ostatnie wydaje się oczywiste). Mnie te kafelki oczarowały i zaciekawiły, dlatego postanowiłam zagłębić się trochę w ten temat.